Slogan prewencjusza
 

Po odprawie udaliśmy się do parku maszyn. Ciekawa nazwa jak dla zwykłego parkingu z pojazdami formacji, w której służę. Zaraz po wejściu Gilian poruszył temat ostatniej sytuacji w opuszczonej hali. Mówił, żebym nie brał do siebie tonu jego wypowiedzi. Chciał mnie tylko zmobilizować do racjonalnego myślenia. Odparłem, że rozumiem po co to zrobił. Powiedziałem też, że nigdy nie miałem takiej sytuacji, dlatego spanikowałem. Gilian odparł, że też miał taką sytuację, jak moja. Zaczął się śmiać, że ze stresu miał na twarzy pełną paletę kolorów. Pomyślałem, że jest to odpowiednia chwila aby mi opowiedział swoją historię, ale zderzyłem się ze ścianą kiedy oznajmił, żebym nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Rzucił mi klucze od pojazdu i powiedział:
— Umyj radiowóz, a potem go odkurz. Będę u kierownika.
Zrozumiałem jego przekaz. Chyba zbyt przesadny.
Kiedy już skończyłem obsługę pojazdu, poszedłem po mojego partnera. Po wejściu do gabinetu kierownika Gilian wziął ode mnie klucze i powiedział:
— Robota czeka, wejście na kwadrat i kipisz mieszkania.
Co on do mnie powiedział? Partner widział, że nie rozumiem co do mnie mówił. Zrezygnowany zaczyna tłumaczyć:
— Włamanie do mieszkania i kradzież dóbr osobistych.
No tak, to ma sens. Kradzież z włamaniem. W takiej sytuacji cenne są każde minuty. Większa szansa na zatrzymanie włamywacza. Gilianowi jakoś się nigdzie nie śpieszyło. Nie wnikałem dlaczego. Po przybyciu na miejsce też nie był zainteresowany sprawą. Owszem. Spojrzał fachowym okiem na sposób włamania, wezwał technika kryminalistyki i ekipę śledczą i wypytał poszkodowanych o szczegóły. Po tym, co zrobił, wyszliśmy na zewnątrz. Zapytałem go co dalej robimy. Czy sprawdzamy zapisy monitoringu z okolicy i typujemy sprawcę, czy może ma już jakieś podejrzenia.
— To już nie nasza sprawa, palimy tibannę i nie ma tu nas.
Nie wytrzymałem i powiedziałem pretensjonalnie:
-— To tak działa policja? Zamiast służyć obywatelom, olewamy ich?
— Świata nie zbawimy, zapomnij tego, czego się nauczyłeś w akademii. Popracujesz parę lat, to zobaczysz o co mi chodzi.

Godzina 22:50 czasu lokalnego.

Kolejne dryfowanie po zakamarkach niższych poziomów. Wszystko zapowiadało w miarę spokojną noc, niestety taką nie do końca była. Dostaliśmy zgłoszenie. Zgłoszenie anonimowe. „W mieszkaniu 1356 hotelowca pracowniczego słychać odgłosy awantury i płacz dzieci”. Nic mnie nigdy nie bolało tak, jak płacz bezbronnego dziecka. Pomyślałem sobie: „będzie ciekawie”. Po kilku chwilach byliśmy na miejscu. Słychać było jak mężczyzna wydziera się. Do tego płacz dzieci. Gilian zapukał do drzwi. Były nietypowe. Zwykłe, drewniane na zawiasach, nie jak w większości mieszkań przesuwne śluzy. Brak reakcji, jakby nikt nie słyszał. Mój partner zapukał jeszcze raz. Tym razem pięścią. Głosy ucichły. Słychać było jak ktoś podchodzi do drzwi.
— Kto tam? — zapytał mężczyzna za drzwiami.
— Prewencjusz, otwieraj — odpowiedział Gilian.
Zza drzwi rozległo się głośne:
— Goń się, psie niewierny! Śmieć jesteś, a nie prewencjusz.
Wtedy to zobaczyłem. Źrenice Giliana rozszerzyły się i jakby zapłonęły gniewem. Mój partner, rosły chłop, odszedł kilka kroków. Spojrzał na drzwi jakby czegoś w nich szukał. — Umiesz się bić? — zapytał. Kiwnąłem twierdząco głową. Wszak duża część mojego życia to była walka. — To mnie osłaniaj w razie potrzeby, przygotuj pałkę i gaz — odparł, po czym rozpędził się i z wyciągniętą nogą zniknął za progiem, wyważając drzwi. Pech chciał, że za nimi dalej stał nasz cwaniaczek. Siła uderzenia wyrwanych drzwi z zawiasów, lecących w mężczyznę, przewróciła go. Pech chciał, że oprócz drzwi na nieboraka upadł jeszcze Gilian. Widok był komiczny, ale nie było czasu na śmiech. Uzbrojony w pałkę i gaz obezwładniający wbiegłem za dowódcą do mieszkania. W środku widok był paskudny. Pobita kobieta osłaniająca wystraszone dzieci swoim ciałem. Partner wykręcił ręce oprawcy.
— Dawaj lasso — Gilian krzyknął do mnie. Chwilę stałem bez ruchu. Dowódca dalej coś do mnie krzyczał, ale go już nie słuchałem. Wyłączyłem się. Wyłączyłem myślenie. Wyłączyłem pojęcie dobra i zła. Gilian dalej coś krzyczał, a ja czułem się jakbym był w innym ciele. Jakbym nie był sobą. Stałem i czekałem. Czułem jak wlewa się we mnie gniew. Kiedy uznałem, że jestem pełny gniewu i nienawiści, ocknąłem się jako nowy ja. — Puść go — mówię do prewencjusza. Partner podniósł się z ziemi wraz z umięśnionym rodzinnym katem. Był wielki i umięśniony, posturą dwa razy większy ode mnie.
— Dawaj lasso, bo go nie skuję — Gilian był zdenerwowany, że go nie słuchałem.
— Puść go, niech poczuje co to ból — odpowiedziałem nazbyt opanowany.
— Co? CSB potrafi bić tylko w mundurze, a bez to już się boi — nasz przystojniaczek miał wielkie mniemanie o sobie i swojej sile.
Odpiąłem pas i ściągnąłem płytki pancerza. Następne były insygnia formacji.
— Nie, wleję Ci jako zwykły obywatel, abyś miał możliwość do obrony przed ciosami i atakowania — odpowiedziałem, zaciskając pięści.
Oprawca strzelił palcami.
— To zapraszam — usłyszałem.
Zero myślenia.
Wziąłem lekki rozbieg i podskoczyłem, ustawiając w locie ciało bokiem, dodatkowo prostując nogi. Wbiłem się w klatkę piersiową cwaniaka obiema nogami. Po tym uderzeniu oboje padliśmy na ziemię. Szybko zerwałem się na równe nogi i, zanim ten zdążył wstać, pobiegłem do niego. Wskoczyłem kolanami na jego brzuch i zacząłem go odkładać gradem pięści dopóki jego twarz nie zamieniła się w galaretowatą masę i Gilian mnie z niego nie ściągnął. Partner był pod wrażeniem tego, co pokazałem, ale szybko posmutniał, jak zobaczył co się z gościem stało.
— Pan nam się popsuł — skwitował krótko i skuł go. Dalej to już z górki, na dołek i papierologia. W szatni po zakończonej służbie Gilian pochwalił mnie za inwencję twórczą ale i skarcił za działanie wbrew temu, co zaplanował. Spytałem go co to oznacza „lasso”. Ku mojemu niezdziwieniu potwierdziło się to, co myślałem — kajdanki.




Merel

 

Komentarze
 
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
 

Dodaj komentarz
 
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
 
 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 21,948,814 unikalne wizyty