Relacja Pyrkon 2022
 




Okiem Mahiyany:
Jestem dość znanym narzekaczem na Pyrkon. Zawsze marudzę, że jadę tylko z obowiązku, że ludzi za dużo, sleepa za mało, jedzenie drogie, a na atrakcje nie da się dostać. I jeszcze tak jakoś w ogóle nie ten tego cośtam… ale wiecie co? W końcu pojechałam jako gżdacz i pierwszy raz naprawdę optymistycznie myślę o kolejnej edycji! :D

Odmienność tej edycji czułam jeszcze przed samym wyjazdem. Było tak… spokojnie!
Nie czułam potrzeby przeglądania notatek do prelekcji “jeszcze ten jeden raz” (ani robienia prelekcji na ostatnią chwilę), bo nie miałam żadnej prelekcji.
Nie musiałam ogarniać grupki knąbrnych Mandalorian i upewniać się, że wszyscy wiedzą co i kiedy mają zrobić, bo to już nie moja działka.
Nie musiałam też w ostatniej chwili biegać po sklepach i szukać itemów potrzebnych do obozu, bo nikt do mnie o żadne itemy nie pisał.
Mogłam się po prostu w spokoju spakować i pojechać. Być może warto było przeżyć tyle organizacyjnie trudnych wyjazdów żeby teraz to docenić. :P

Na sam konwent dotarłam w piątek rano praktycznie idealnie na otwarcie bramek. Kolejkon lekko mnie przeraził swoim rozmiarem, ale oczywiście jako gżdacz nie musiałam się z nim zmagać. Nie musiałam też biec rezerwować miejsca na sleepie… bo w tym roku nie było sleepów! Z jednej strony rozumiem tę decyzję, ale z drugiej lubiłam ten chaos wspólnego spanka, więc lekki smuteczek. Postanowiłam więc wykorzystać czas przed dyżurem na spokojne przejście się po konwencie i próbę poukładania sobie w głowie gdzie co jest, bo zostałam przydzielona do Punktu Informacji Konwentowej (PIK), co oznaczało że musiałam umieć odpowiadać na pytania uczestników, które w większości przypadków dotyczyły miejsc, w które mają się udać. Przyznaję też, że dłuższą chwilę spędziłam po prostu siedząc na krawężniku i chłonąc atmosferę konwentową, której chyba wszystkim nam brakowało. :)

Ostatecznie nadszedł czas mojego dyżuru, co oznaczało konieczność założenia koszulki gżdaczowej. Autentycznie ledwo wyszłam z łazienki i od razu zostałam zalana pytaniami o drogę! Z wielkim wstydem przyznaję, że na pierwsze pytanie, które dostałam nie byłam w stanie odpowiedzieć… ale szybko nadrobiłam potrzebne informacje, przychodząc na PIK trochę wcześniej i na samym początku po prostu próbując zapamiętać wszystkie odpowiedzi na pytania, na które dzielnie udzielali odpowiedzi dyżurujący gżdacze. I tak w końcu nadeszła moja kolej żeby odpowiadać na pytania. Ojejku, jak było super! Być może czasami w moich oczach pojawiała się panika po otrzymaniu skomplikowanego lub nietypowego pytania, ale zawsze był pod ręką (dosłownie lub poprzez znajdującą się pod ręką klawiaturę) ktoś kto był w stanie pomóc. Po tych wszystkich latach jeżdżenia na konwenty i korzystania z uprzejmości gżdaczy, super było w końcu oddać tą energię i zaangażowanie! Dodatkowo poczucie, że pomaga się konwentowiczom jest naprawdę przyjemne. Aż mi trochę szkoda, że nie miałam więcej czasu żeby pogżdaczować poza moimi dyżurami, ale mam nadzieję to nadrobić za rok! :D

Bycie gżdaczem miało też tą wielką zaletę, że można było spróbować legendarnego masła czosnkowego Trafionej (Ratbora Vit)! Nie wiedziałam że w moich ukochanych tostach z samym serem żółtym faktycznie jest jakieś pole do poprawy. Ale jest! Oczywiście w okolicy góry łupek z czosnku można było też spotkać samą Trafioną, co było nawet większą atrakcją. :>

Ogólnie jeśli chodzi o łapanie ziomeczków to przyznaję, że siedzenie cały konwent w obozie było na tyle wygodne, że kto mnie chciał złapać to po prostu tam przychodził . Bez tego punktu zbiórek było więc troszkę trudniej, ale myślę że dzięki temu mogłam poświęcić ziomeczkom więcej uwagi, jak już nam się udało złapać, bo nie zerkałam cały czas kątem oka czy nie trzeba łapać spadających hełmów ze stołu lub opowiadać o społeczności komuś, kto patrzy na stoisko z przynajmniej minimalnym zainteresowaniem. W tym miejscu serdecznie pozdrawiam wszystkich z M’Y, których udało mi się gdzieś spotkać! ;)

Sobota i niedziela również podzieliły mi się na dyżur i nie-dyżur, gdzie ten drugi został głównie poświęcony na nadrabianie zaległości towarzyskich i planszówki. Jedyne co mnie naprawdę niepokoiło to rosnące temperatury, które w sobotę dobiły do 33 stopni, a w niedzielę aż do 37dmiu. O ile pilnowanie nawodnienia jest już dla mnie odruchowe i nie miałam z tym większego problemu, to po długiej przerwie nie nauczyłam się jeszcze bezpiecznie wychodzić z domku i niestety nabawiłam się lekkiego poparzenia słonecznego. Pozostaje to jednak małą ceną za świetnie spędzony weekend! :D

Wspaniałym highlightem Pyrkonu była też pomoc uczestnikowi, który mówił po chorwacku. Te trzy lata nauki były tego warte!

Tak jak już pisałam na samym początku, pierwszy raz naprawdę optymistycznie myślę o kolejnym Pyrkonie. Naprawdę mam nadzieję, że uda mi się na niego pojechać jako gżdacz! Mam rekordowo dużo szalonych anegdotek i opowieści z tego konwentu, ale to mogę na żywo przy herbatce opowiedzieć tym którzy będą zainteresowani. Pewnych rzeczy nie wypada pisać w relacjach! :P


Okiem Marika:
Ach owiany sławą Pyrkon… największy konwent w Polsce. Pyrkon był moim pierwszym konwentem zarówno jako osoby w fandomie, jak i jako Mandalora Manda’Yaim. Dodatkowo był to “wielki powrót Manda’Yaim” po kilku gorszych latach (zarówno tych pandemicznych jak i tych przed nią), przez co roboty z organizacją było naprawdę sporo. Czy jednak było warto? Zdecydowanie.

Na Pyrkon 2022 uderzyliśmy z całym naszym stoiskiem, które stanęło w Strefie Fantastycznych Inicjatyw (warto wspomnieć, że było to jedno z dwóch stoisk SW, które były w tym roku na Pyrkonie). Nasz obóz współdzieliliśmy z organizacją Polish Clone Troopers Squad, z którą złapaliśmy kontakt 2 miesiące przed Pyrkonem i którą zaprosiliśmy do naszego obozu, dzieląc się miejscem i wejściówkami oraz razem organizując atrakcje. Udział w organizacji obozu, transportowanie go, wymyślanie atrakcji i negocjacje z Pyrkonem były dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem - trudnym, ale zarazem ciekawym.

Pyrkon 2022 był pierwszym Pyrkonem pozbawionym sleepów, co stanowiło poważny problem dla obu naszych ekip. Na szczęście nasz wysłużony namiot i zgrabne zaadaptowanie strzelnicy pozwoliło nam przenocować wszystkie osoby z obu ekip, które tego potrzebowały.

Piątek czyli pierwszy dzień właściwego Pyrkonu zleciał nam dokańczaniu drobnych rzeczy w wyglądzie obozu, zręcznego improwizowaniu jeśli chodzi o obsługę atrakcj i odbieraniu kolejnych osób z obu organizacji. Dla mnie był to również test mojej pierwszej i niestety mocno nieudanej zbroi - w której jednak udało mi się przesiedzieć cały konwent. Fakt, bycia jednym z dwóch (i to lepiej umiejscowionych) stoisk SW sprawił, że wokół naszego obozu kręciło się sporo fanów SW oraz osób z innych organizacji SW (m.in Polish Garrison, Eagle Base czy Brotherhood of the Sith), co pozytywnie wpływało na wygląd samego obozu i sprzyjało integracji. Największym minusem Pyrkonu były nieludzko wysokie temperatury, które dosłownie zmasakrowały Pyrkonowiczów - na szczęście hala w której przebywaliśmy posiadała przyzwoicie działającą klimatyzację, dzięki czemu nie ugotowaliśmy się w hełmach.

Drugi i najdłuższy dzień Pyrkonu również cierpiał na problem morderczych temperatur do których zacząłem się powoli przyzwyczajać. Po początkowym chaosie w piątek obóz działał już o wiele lepiej, dzięki czemu ludzie mogli poświęcić dużo więcej czasu na zabawę, a poziom stresu wyraźnie opadł.

W niedzielę ludzi na Pyrkonie było z godziny na godziny coraz mniej i było to mocno odczuwalne. Zmęczenie zaczęło się dawać we znaki coraz większej ilości osób, jednak dzielnie udało nam się utrzymać sprawne działanie obozu do samego końca.

Co do moich osobistych wrażeń odnośnie Pyrkonu to zacznę od tych złych rzeczy. Żałuję, że tak niewiele samego Pyrkonu zobaczyłem, będąc momentami wręcz “przykuty” do naszego stoiska i znajdujących się w nim atrakcji i niestety nie był to tylko mój problem. Nie ma co oszukiwać, że pogoda dała wszystkim ostro w kość i organizowanie tego typu imprezy o takiej porze roku nie świadczy najlepiej o organizatorach. Mimo, że obóz działał dość sprawnie i byliśmy chwaleni przez organizatorów (ba! nawet przedstawiani za wzór dla innych stoisk) to za dużo rzeczy opierało się na totalnej improwizacji - jest to coś co zdecydowanie trzeba będzie poprawić przed następnym Pyrkonem.

Na szczęście tych złych rzeczy było zdecydowanie mniej niż tych dobrych. Po pierwsze Pyrkon 2022 naprawdę okazał się wielkim powrotem Manda’Yaim do gry. Mieliśmy:

1.Przyzwoite stoisko wyglądające jak pełnoprawny mandaloriański obóz.
2.Zacną reprezentację w zbrojach.
3.Mocno zróżnicowaną ekipę składającą się zarówno ze starszych stażem weteranów jak i osób o średnim lub bardzo krótkim stażu - i to ekipę która naprawde dobrze ze sobą współpracowała i integrowała się.
4.Wyraźne zainteresowanie Pyrkonowiczów - zainteresowanie nie tylko samym obozem, ale również dołączeniem do naszych szeregów.

Po drugie mimo spędzenia lwiej części Pyrkonu w obozie M’Y naprawdę dobrze się bawiłem rozmawiając z ludźmi i wygłupiając się ze swoimi vode. Po trzecie - co chyba najważniejsze - widziałem, że ludzie od nas również dobrze się bawili i byli zadowoleni zarówno z konwentu jak i obozu. Wszystko to dobrze wróżyło konwentowemu sezonowi, który właśnie się rozpoczynał…

Okiem Kuela:
Od kiedy zacząłem udzielać się w fandomie, Pyrkon był dla mnie najważniejszym wydarzeniem w kalendarzu konwentowym. I choć w ostatnich latach odwiedzałem go tylko z powodów służbowych, albo wcale (z powodu pandemii Covid-19), to nie zapomniałem niepowtarzalnego klimatu tej imprezy. Z niecierpliwością czekałem więc na pierwszą po latach okazję, by poznański festiwal przeżyć jako uczestnik i członek Manda’Yaim.

W przygotowania do tego wydarzenia włożyliśmy dużo pracy - zarówno jako organizacja, jak i każdy z osobna, pracując nad swoimi pancerzami. Po latach przerwy nie było to łatwe zadanie, ale ostatecznie w Strefie Fantastycznych Inicjatyw stanął mandaloriański obóz, który godnie kontynuował tradycję lat minionych. Mandalorianie, choć jeszcze nie tak liczni, reprezentowali naszą organizację najlepiej jak tylko mogli i cieszę się, że mogłem być częścią tego ważnego powrotu.
Sam Pyrkon nie zmienił się mimo upływu czasu. Wydarzenie jest wciąż niepowtarzalne i skalą przewyższające każdą podobną imprezę w naszym kraju. Tendencja odchodzenia od konwentowej tradycji dla bardziej festiwalowego klimatu nadal jest mocno widoczna. Choć przez wielu latami krytykowana, mi osobiście ta zmiana charakteru nigdy nie przeszkadzała. “Prawdziwe” konwenty wciąż są organizowane, a ich liczba znów rośnie. Natomiast Pyrkon jest czymś więcej - i dobrze!

Fani fantastyki wszelakiej jak zawsze tłumnie ściągnęli do Poznania. Co cieszy tym bardziej, że zarówno finansowo, jak i pod względem warunków był to trudny Pyrkon. Organizatorzy imprezy zrezygnowali z tradycyjnego sleeproomu, co dla wielu musiało wiązać się ze znacznym wzrostem kosztów tego przyjazdu. Kiedy sprawdzałem ceny noclegów w mieście, niejednokrotnie łapałem się za głowę. Dodatkowo przeniesienie terminu wydarzenia na drugą połowę czerwca wiązało się z konsekwencjami natury pogodowej. W weekend temperatury sięgały 40 stopni, co na pewno nie ułatwiło życia uczestnikom, a w szczególności cosplayerom.
Manda’Yaim rozbiło swój obóz w przestronnej, klimatyzowanej hali, a dzięki współpracy z organizatorami mogliśmy tam przebywać również w nocy. Nasze warunki różniły się przez to od warunków przeciętnego uczestnika, a wszelkie niedogodności dotknęły nas w mocno ograniczonym stopniu. Dzięki temu mogliśmy w pełni nacieszyć się Pyrkonem.
A trzeba powiedzieć, że było się z czego cieszyć. Ilość atrakcji, wiosek, stoisk, punktów programu i uczestników nie pozwalała się nudzić w przerwach między obozowymi dyżurami. Obszedłem teren festiwalu wzdłuż i wszerz, bawiąc się wyśmienicie oraz spotykając wielu fantastycznych ludzi - w tym kilku starych, dobrych znajomych. Opisywanie wszystkiego z osobna zajęłoby mnóstwo czasu i miejsca, a i tak nie oddałoby tej skali i atmosfery. Z całego serca polecam odwiedzić Pyrkon i poczuć to na własnej skórze. Na pewno z ważniejszych wydarzeń warto wspomnieć o gwiezdno-wojennych przemarszach przez teren konwentu - była to genialna inicjatywa, która pozwoliła wszystkim fanom SW zebrać się i przez chwilę poczuć się częścią większej całości.

O Manda’Yaim wspomniałem już na początku, ale warto to jeszcze raz podkreślić - zaprezentowaliśmy się godnie. Potwierdzają to też organizatorzy Pyrkonu, którzy chcą kontynuować współpracę z nami podczas kolejnych edycji. Jest to chyba najlepsza z rekomendacji. Oczywiście wewnętrznie, pod kątem zorganizowania pracy i szeroko rozumianej “dyscypliny obozowej” mamy jeszcze do nadrobienia kilka niedociągnięć, ale wierzę w to, że akcja ta była pierwszym krokiem ku lepszemu. Nowy etap w historii Manda’Yaim rozpoczął się właśnie na tym Pyrkonie i dobrze było być tego częścią!


Okiem Milo:
Pierwszy raz, kiedy byłem na konwencie, było bardzo dawno temu i niewiele z tego pamiętam. 2022 był dla mnie pierwszym rokiem konwentów, podczas których uczestniczyłem jako normalny członek Manda'Yaimu i nie ukrywam, że bardzo mi się podobało.

Zaczęło się od Pyrkonu. Przyjazd piątek po południu i zastał mnie brak wolnych miejsc do zaparkowania, to trzeba było coś wymyślić. Jak już wszystko przyniosłem, to od razu trzeba było się przywitać i wskoczyć w strój. Chwilę później była parada SW, do której dołączali się również inni. Potem parada się skończyła, więc trzeba było wracać do obozu. W drodze coś strzeliło mi w lewym bucie, ponieważ podeszwa chciała uciec za wszelką cenę. Po małej dawce kleju na gorąco i butaprenu nastał czas na tonę zdjęć. Na koniec dnia zostało zdjąć strój i się relaksować.

Po pobudzce o 9 rano dzięki Kiryłowi i mandaloriańskim pieśniom niczym z Komandosów Republiki puszczanych z jego głośnika rozpoczęła się sobota. Był to dzień troopowania i gry w Pazaaka oraz troszczenia się o nasze Mandaloriańskie skarby. W ciągu dnia wraz z klonami zwabieni muzyką poszliśmy do pawilonu obok. Trasa ta miała 200-300 metrów i zajęła nam około 20 minut (zdjęcia co krok). Kiedy w końcu dotarliśmy do celu, rozpoczęła się sesja tańcowania i makareny, przy której dało się odczuć co naprawdę oznacza zaparowany hełm. Trasa powrotna była równie długa, ale ostatecznie udało się wrócić do obozu. Przez przymały kombinezon byłem cały obolały, więc postanowiłem usiąść do gry w Pazaaka. Wielu chętnych nie było, ale kilka osób stawiło mi czoła, więc nie było nudy. Na koniec dnia zdjąłem z siebie strój i w 4 osoby poszliśmy walczyć na piankowe miecze. Podsumowując ten dzień, było super.

Niedziela i dzień powrotu do domu. Pobudka o 9, trooping do 13/14 i pakowanie się w samochód. Co tu można więcej powiedzieć, no Pyrkon, Pyrkon i po Pyrkonie.


Okiem Dhadral:

Z Pyrkonu 2022 pamiętam głównie wielkie tłumy, wielki hałas, wysoką temperaturę i krótki sen… I to, że świetnie się bawiłam.
Na co dzień nie znoszę tłumów, ale na Pyrkonie to mi nie przeszkadza i nie przeszkadzało mi i tym razem. Zwłaszcza że jak to z ludźmi bywa nigdy nie rozkładają się po terenie równomiernie, i tak podczas gdy na placu było tak tłumnie ze nie zawsze dało się przejść nie wpadając na innych, to w naszej spokojnej hali nr 3 bywało całkiem luźno.

Co do temperatury, naprawdę nie wiem jakim cudem, ale prawie nie czułam tego gorąca i to mimo, iż nie kryłam się za bardzo w klimatyzowanych pomieszczeniach, lecz bardzo dużo czasu spędzałam na placu spacerując z moim niezapomnianym „drogowskazem”. Owszem odchorowałam to trochę, ale na szczęście później.

Dobrze wspominam też piątkowy przemarsz Star Wars, i całkiem zabawie było też, gdy próbowaliśmy dotrzeć na sobotnią edycję. Bardzo fajnie wspominam stanie na stanowisku informacyjnym w naszym Obozie oraz granie z ludźmi w Paazaka, nawet kiedy przegrywałam dziewiąty razy z rzędu. Zaś jedynym naprawdę nie przyjemnym doświadczeniem była niedzielna wizyta w hali wystawców, ale i to wiązało się głównie z temperaturą i tłumem, tam po prostu nie było czym oddychać. Co prawda nie skorzystałam ze zbyt wielu punktów programu, ale razem z Shagim załapaliśmy się jeszcze na warsztaty z wytapiania miedzi średniowiecznymi metodami, a ze prowadzącą była moja znajoma to mieliśmy warsztaty z komentarzem vip. Ogólnie podczas całego konwentu spędziłam naprawdę dużo czasu z nowo poznanymi Mando i kilkorgiem ulubionych Klonów z PCTS. To było naprawdę super.
A mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej. I może nie aż tak gorąco…


Okiem Ozzika:
Pyrkon 2022...sporo czasu minęło od ostatniego na którym byłem, a jeszcze więcej od czasu kiedy byłem na nim w pancerzu.

Na samym początku co można powiedzieć o samej imprezie to upał, gorąc i piekarnik. Przemieszczanie się po terenie imprezy miało charakter jak w wielu grach ze statystyką wytrzymałości temperaturowej. W trakcie dnia trzeba było unikać słońca.

Po latach słabej aktywności konwentowej, Pyrkon można uznać za sukces zarówno z punktu widzenia osobistego jak i społeczności Manda'yaim. Wiele nowych osób załapało bakcyla Mando właśnie na Pyrkonie.

Obóz prezentował się świetnie i pomimo zmęczenia materiału niektórych elementów udało się postawić żywy fragment Mandalory w naszym uniwersum. Mandayaim współdzieliło lokację razem z Polish Clone Troopers Squad co tylko wzbogacało Gwiezdnowojenny klimat miejsca.

Trooping, co tu dużo mówić, ciepło, ale o ile siedzialo się głównie w hali to było to do wytrzymania. Kilka nowych twarzy(hełmów), kilka starych ale w nowym wydaniu, można było poczuć klimat pierwszych moich troopingów w zbroi.

Pod względem organizacyjnym jestem pod wrażeniem tego jak nasza społeczność była w stanie odbić się po okresie lockdownu i związaną z tym ograniczoną aktywnością. Jedyne co mam sobie do zarzucenia to, ilość czasu, którą spędzałem w obozie zamiast kręcić się po halach, ale rozmowy i dyskusje w obozie były równie zajmujące.

Niespodzianką było zorganizowanie moich urodzin (które akurat wypadały podczas festiwalu) i celebracja po godzinach służbowych. Stare przyjaźnie nie wygasły a i kilka nowych się pojawiło.

Ostatecznie i tak pokonało nas PKP i opóźnienia.


 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 21,930,258 unikalne wizyty