Honor
 
Star Wars: Honor

Onderon...
Planeta posiadająca cztery księżyce o zmiennych orbitach, z których Dxun, co jakiś czas styka się z nią atmosferami. Cywilizacja Onderonu zamieszkuje wielką, otoczoną murami fortece, której przeznaczeniem było powstrzymanie przybyłych milenia temu z Dxun bestii. Dziś na tej planecie toczy się zażarta walka między Mandalorianami a Republiką...

***

Ostatni wojownik stał na szczycie wraku bio-droida typu Bazylisk i starał się odpierać nacierające siły Republiki. Podczas ostrzeliwania przeciwników rozmyślał nad tym, dlaczego się znalazł tu, na Onderonie i dlaczego właściwie doszło do klęski Mandalorian. Najpierw niezrozumiały odwrót z Coruscant a teraz to. Wiedział jedno: On i jego towarzysze broni zostali wykorzystani przez Sith i Jedi, wykorzystani jako mięso armatnie w nie swojej wojnie.
- Ale to się zmieni... zemszczę się... – wyszeptał pod nosem i odrzucił ciężki blaster. Grupka żołnierzy republikańskich zatrzymała się w biegu i ze zdziwieniem przypatrywała się temu, co robi ich przeciwnik.
- Do ataku! – krzyknął dowódca oddziału.
Podczas szaleńczego biegu komandosi oddawali strzały w niemal każdym kierunku i żaden z nich nie trafił w stojącego dumnie i spokojnie Mandalorianina. Kiedy zaczęli się do niego zbliżać, ten przyklęknął i schował obie ręce za siebie.
- Co on na Sitha robi?! – krzyknął jeden z żołnierzy.
- A co mnie to obchodzi?! Zabić nerfa! – odkrzyknął mu dowódca.
Kiedy republikanie podbiegali z krzykiem, którym dodawali sobie odwagi do wraku droida, ten przerodził się w krzyk przerażenia, gdy Mandalorianin zza pleców wyjął dwa tradycyjne topory i rozpoczął rzeź swoich prześladowców.

***

Jedno ciecie, jeden trup, tak brzmiała jedna z zasad walki i tak właśnie postępował wojownik. Wygrywał, ale wiedział, że jest na terenie wroga i długo ten stan rzeczy się nie utrzyma. Wyrzynając sobie drogę przez republikańskich komandosów przedostał się do stojącego nieopodal promu desantowego, który był jego nadzieją na wyrównanie szans. I wtedy na jego drodze, znikąd pojawiła się jedna z Dxuńskich bestii dosiadana przez jednego z obrońców planety.
- Z drogi! – krzyknął Mandalorianin krzyżując topory.
- Nie uciekniesz! – odpowiedział mu jeździec i zeskoczył z bestii jeszcze w locie otwierając ogień z blastera. Jednak stal Mandaloriańska była odporna na taki ostrzał, więc jeździec wyjął z siodła swojej bestii dwa miecze.
Pojedynek był zagorzały i wyrównany. Mandalorianina zaskoczyły umiejętności Onderonianina, lecz nie uważał żeby młody wojownik był jakąś większą przeszkodą.
- Poddaj się, a daruje ci życie – zaproponował młodzieniec.
- Poddanie się oznacza zdradę – odparł Mandalorianin korzystając z przerwy w walce na odzyskanie pełni sił.
- Zdradę? Kogo?! Zostałeś sam!
- Zdradę samego siebie! Honoru! Wszystkich zasad w które wierze!
Kończąc te słowa rzucił się na jeźdźca jednym toporem blokując oba miecze, a drugim rozcinając ramie przeciwnika. Młodzieniec stęknął z bólu, ale mimo wszystko nie przestawał się siłować z Mandalorianinem. Wtedy wojownik gwałtownie obrócił topór łamiąc ostrza obu mieczy. Onderonianin padł ze zmęczenia na kolana i opuścił głowę.
- Wygrałeś – wysapał – kończ to, co zacząłeś...
Młodzieniec czekał na śmierć, ale ta nie nadchodziła. Zamiast topora, jedyne co spadło na jego głowę, to pierwsze krople deszczu, zdziwiony podniósł wiec powoli głowę i spojrzał na przeciwnika, a ten upuścił jeden z toporów na ziemię.
- To ty skończ, co zacząłeś...

Koniec...



Strid
 

Komentarze
 
Brak komentarzy. Może czas dodać swój?
 

Dodaj komentarz
 
Zaloguj się, aby móc dodać komentarz.
 
 

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji *Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2024 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 21,821,390 unikalne wizyty