Członek: Maree Vane
 
Imię: Maree Vane
Pseudonim artystyczny: Maree Vane
Kryptonim operacyjny:
Ranga: Mando`ad
Planeta pochodzenia: Pouf
Kolor oczu:: Niebieskie
Kolor włosów: rude

Maree Vane otwarła szafę swojej garderoby. Przez drzwi prześlizgnął się kot lothalski, który obdarzył ją spojrzeniem i ruszył do młodego Nexu drzemiącego na jej łóżku. Maree oderwała od nich wzrok i spojrzała na schowaną na manekinie zbroję. Trzęsła się ze strachu i z emocji. Wydarzenia ostatnich dni przelatywały przed jej oczami, a ona czuła jak bardzo ją to przytłacza. Spojrzała znów, tym razem na suknię która czekała na nią przygotowana przez Feree, jej pokojówkę. Zdała sobie sprawę jak bardzo ważny jest to moment. Pomyślała o Erno, który z takim zapałem kuł i tworzył jej zbroję, który z ochotą przyjmował i bronił jej pomysły. Nie mogła, nie mogła im tego zrobić. Chociażby tylko dla uczczenia jej pamięci. Miała również ważniejszy powód: była Mandalorianką. Od najmłodszych lat wychowywała się i szkoliła wśród Mandalorian, jednak jakimś cudem udało jej się zachować delikatność księżniczki.

Powolnym krokiem dostojnie podeszła do pancerza zdjęła go ze stojaka. Wiedziała, że robi to wbrew ojcu. Wiedziała też, że okłamał imperium by ją chronić. A pomyśleć że jeszcze nie tak dawno temu popijała różne herbatki ze światów jądra z Imperialną oficer, stacjonującą na planecie… ale to już przeszłość. Teraz musi podjąć wybór, który już na zawsze zdefiniuje jej przyszłość.

Spojrzała na siebie w lustrze. Swój kombinezon ubrała pod suknię, do której doczepiła swoją zbroję. Z koroną z warkoczy, drobnymi kolczykami i naszyjnikiem, na którego końcu wisiało Mandaloriańskie serce. Spojrzała na zegar. Było późno, bardzo późno. Dotrze do Sali ceremonii na styk. Wzięła głęboki oddech, po czym nałożyła hełm na głowę. „To dla was, moi vode.”- pomyślała.
Jej Nexu podszedł do niej i spojrzał na nią spojrzeniem swoich licznych ślepi. Pogłaskała go po jego płaskim pyszczku, a następnie sięgnęła po torbę. Kicia posłusznie wdrapała się do niej, a gdy się usadowiła, ze zwykłym dla siebie zaciekawieniem wystawiła pyszczek, by móc spokojnie obserwować swoje otoczenie.

Maree ruszyła po schodach. Zazwyczaj gdy po nich schodziła w kombinezonie ruszała na trening gdzie poddawano ją różnym próbą i szkolono by była lepszą. Wyjrzała przez okno, skąd widoczne było jedno, złamane skrzydło Kom’rka jej klanu, to wszystko co z niego zostało. Westchnęła.
„W sumie, nic się nie zmienia. To również będzie próba” Wyszła na długi korytarz na którego końcu czekało na nią 2 królewskich strażników, pilnujących drzwi, za którymi czekało jej przeznaczenie. Wydał jej się nagle strasznie długi. Poczuła samotność i stanęła.
„Jeszcze chwilkę poczekają… może jeszcze zostawić zbroję?”- przemknęła przez nią dziwnie obca myśl.
Po jej policzku popłynęła łza. Przez ostatnie dni, tak bardzo doskwierała jej samotność po stracie bliskich. Odwróciła twarz, a jej wzrok spoczął na Nexu, który patrzył na nią przenikliwie.
„Nie.”- pomyślała i zrobiła krok – „Nie jestem sama.”
Zza kolumny wychylił się kot Lothalski, który podbiegł do jej nogi, delikatnie się ocierając, co dodało jej otuchy. „Nie. Nie mogę się teraz poddać” – ruszyła już spokojnym krokiem w stronę Sali, a koty, z którymi tyle czasu spędzała nadciągały ze wszystkich stron
„Dla Erno. Dla Tulego. Dla Limy i dla wszystkich których straciłam” – Dwa koty usadowiły jej się na ramionach, tworząc dostojny kołnierz. Strażnicy patrzyli na nią lekko zdziwieni widowiskiem i strojem księżniczki, lecz nie zatrzymali jej. Maree stanęła między nimi, a koty stłoczyły się wokół niej. Strażnicy spojrzeli na siebie, skinęli głowami, po czym otwarli wrota do salii. „Bo jestem Mandalorianką”- pomyślała, wstępując w światło.

Wszystkie twarze zwróciły się w jej stronę gdy dostojnym krokiem zmierzała do ceremoniarza, trzymającego w rękach koronę. Koty towarzyszące u jej stóp powoli rozchodziły się między gości. Widziała wiele znajomych twarzy, wszystkie o wyrazie lekkiego przestrachu/zaskoczenia. Wokoło rozlegały się nerwowe szepty, a z końca sali zatrzeszczał komunikator któregoś ze szturmowców czekających przy wejściu. Myśli Maree jednak cały czas umykała ku tym z zaproszonych, których próżno było szukać wśród zgromadzonych. W jednym z pierwszych rzędów jej wzrok napotkał pełne bólu spojrzenie Rednara, Imperialnego Asa. W tej krótkiej chwili, żal po Limie znów rozgorzał w jej sercu, ten ból, ten żal, ten smutek… Odmówiła wydania rozkazu egzekucji jej klanu, przez co Imperium szybko znalazło kogoś, kto nie będzie miał takich oporów. Ani ona, ani Rednar nie wiedzieli co stało się z nią, lub jej ciałem. Maree mogła sobie tylko wyobrażać co as czół przez ostatnie dni.
Dotarła do tronu na przedzie sali i odwróciła się. Koty zeskoczyły z jej ramion i odbiegły do wszelkich zakamarków.

Społeczność
  *Newsy
*Nadchodzące wydarzenia
*Ostatnie komentarze
O nas
About us
Über uns
*Członkowie
*Struktura
*M`Y w akcji
*Historia Organizacji
*Regulamin
*Rekrutacja
*Logowanie
M`y naInstagramie
M`y na Facebooku
Kontakt: kontakt@mandayaim.com
Copyright © 2009-2023




Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2025 by Nick Jones.
Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3. 40,665,462 unikalne wizyty